Akademia Edukacji posiada AKREDYTACJĘ Małopolskiego Kuratora Oświaty

Zobacz nas


  • Strony www dla przedszkoli Nasze strony to gotowe rozwiązanie. Dostajesz od nas wszystko co potrzebujesz do prowadzenia strony www przedszkola.

Społeczność

Miejsce na to, by zainspirować. Siebie i innych. Wieści z życia przedszkoli, konkursy, odpowiedzi na nurtujące Was pytania.

Bajeczna księga - Mrówki z P56


Wpis dodał(a) Joanna Lisek
ponad 3 lat temu, wyświetleń 310


Wpis został sprawdzony przez moderatora

 

Bajeczna księga

 

 

Historia napisana przez grupę „Mrówki”

z Przedszkola nr 56 „Niezapominajka”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 1. Ratujmy nasz dom

 

W poniedziałek  Adam  przyszedł  do  przedszkola. Zauważył  wśród  swoich  kolegów i koleżanek nową dziewczynkę. Miała jeden długi warkocz, brązowe oczy, niebieską sukienkę i niebieskie buciki. Wyglądała jak Alicja z krainy czarów z książki, którą Adam najbardziej lubił. Podszedł do niej i zapytał – Jak masz  na imię? Marcelina – odpowiedziała dziewczynka trochę zawstydzona. Chłopiec chciał dowiedzieć się o niej czegoś jeszcze, ale pani zawołała dzieci do stolików na śniadanie. Marcelina nie wiedziała gdzie powinna usiąść, a wtedy Adam wskazał jej krzesło obok siebie. Kiedy dzieci zajęły swoje miejsca, dziewczynka dojrzała na talerzu coś dziwnego, co przypomniało kształtem frytki, ale kolorem już nie . Były to pomarańczowe prostokąciki posypane solą. To są frytki z batatów – powiedział Adam – są smaczne, spróbuj. Dziewczynka zastanowiła się przez chwilę, trochę się bała, bo nie należała do odważnych zwłaszcza  w kwestii odkrywania nowych smaków. Chciała spróbować, lecz nie spróbowała.

 Po śniadaniu zaczęły się zajęcia. Pani przedstawiła dzieciom nową koleżankę. Wszyscy przywitali dziewczynkę uśmiechem oprócz Amelki, która na widok nowej osoby zrobiła kwaśną minę. Zawsze zazdrościła innym dziewczynkom długich prostych włosów. Jej były kręcone i trudne do robienia ciekawych fryzur. Marzyła o tym, by któregoś dnia obudzić się z prostymi jak kredki równo ułożone w pudełku. 

Pani pokazała dzieciom mapę świata. Zaczęła opowiadać o ludziach pochodzących z różnych krajów. Adam powiedział o tym, że jego rodzice urodzili się w Nigerii. Kiedy byli już dorośli przeprowadzili się do Polski. Tutaj urodził się Adam i jego dwie siostry. Bardzo chciałby odwiedzić swoich dziadków, którzy tam zostali. Czasami babcia z dziadkiem przysyłają mu paczkę z niespodzianką. Często rozmawiają przez internet i wtedy babcia pokazuje Adamowi swój dom i okolicę. Chłopiec stwierdził, że Nigeria wygląda zupełnie inaczej niż Polska i że jest tam o wiele cieplej niż tu. Dzieci słuchały opowieści kolegi z wielkim zainteresowaniem. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po zajęciach przedszkolaki wyszły na plac zabaw. Całe przedpołudnie Marcelina rozmawiała z Adamem. On opowiadał jej o swojej rodzinie, która została w Afryce, o babci i dziadku, którzy nigdy jeszcze nie byli w Polsce. Dziewczynka słuchała z ogromnym zainteresowaniem i słuchałaby nadal, gdyby nie nadeszła jej mama. Mama Marceliny obiecała jej, że pierwszego dnia pobytu w przedszkolu odbierze ją nieco wcześniej i tak też zrobiła. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po powrocie do domu dziewczynka nie miała ochoty na żadną zabawę w swoim pokoju ani na oglądanie bajek. Cały czas rozmyślała o tym, jak to jest pochodzić z innego kraju. Spojrzała przez okno, by znaleźć coś ciekawego i równie  interesującego jak Afryka.  

Wtedy ujrzała swojego nowego kolegę. Szedł chodnikiem z jakimś panem trochę do niego podobnym. Dziewczynka pobiegła do drugiego pokoju, ponieważ nie chciała stracić chłopca z oczu. Obserwowała go i zauważyła, że wchodzi do tego samego budynku w którym ona mieszka. Bardzo ją to ucieszyło. Podeszła do drzwi wejściowych, otworzyła je i ujrzała Adama. Oboje byli zdziwieni. Okazało się, że mieszkają w tym samym bloku i w dodatku  na tym samym piętrze. 

Wieczorem Marcelina leżała w łóżku. Nie mogła zasnąć, choć bardzo chciała. Myślała o nowym koledze i o jutrzejszym dniu w przedszkolu. Nagle z korytarza zaczęły dochodzić dziwne hałasy. Wstała z łóżka i poszła do pokoju rodziców, ale ich tam nie było. Marcelina ! – zawołała jej mama, po czym wpadła do pokoju, chwyciła dziewczynkę za rękę i wybiegła z nią na korytarz. Na korytarzu było bardzo głośno, ale niczego nie było widać. W jednej chwili poczuła szarpanie, popychanie, usłyszała krzyki i płacz jakiegoś  małego dziecka, ale nikogo nie zauważyła.  Starała się utrzymać równowagę zbiegając po schodach ciągnięta przez mamę. Nie zdążyła o nic zapytać, gdy okazało się, że już jest na samym dole budynku. 

Na zewnątrz było ciemno. Na chodniku przed blokiem stało dużo ludzi, większość z nich ubrana była w pidżamy. Marcelina rozejrzała się wokół szukając wzrokiem Adama. Nidzie go nie było. Swojego taty też nie widziała. Nagle wszyscy odwrócili się w stronę nadjeżdżającego wozu strażackiego. Kiedy strażacy wyskoczyli z pojazdu Marcelina usłyszała krzyk swojej mamy – Ratujcie nasz dom!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 2 – Zaczarowany las

 

Po dwóch dniach pobytu poza domem wszyscy mieszkańcy w końcu mogli wrócić do siebie. Tyle czasu trwało wietrzenie oraz sprawdzanie całego budynku. Okazało się, że przyczyną całej niebezpiecznej sytuacji była niesprawna prostownica do włosów. To przez nią w całym bloku pojawił się szczypiący w oczy dym. Na szczęście nie doszło do rozprzestrzeniania się pożaru na inne pomieszczenia. Ogień został szybko ugaszony, a zniszczeniu uległa jedynie łazienka. Należała ona do rodziny Bobrowych, którzy na jakiś czas musieli przenieść się do swoich krewnych. 

Zanim Marcelina oraz pozostali mieszkańcy wrócili do domu, władze miasta zapewniły  potrzebującym schronienie w budynku  starej niedziałającej szkoły. Sąsiedzi z okolicy pomagali im jak mogli. Przynosili jedzenie, ciepłe koce, materace, środki czystości, a nawet kilka gier i pluszaków dla dzieci. Marcelina nie miała okazji do nudy, natomiast bardzo niepokoiła się o zdrowie swojego taty, który w czasie pożaru pomagał innym w ewakuacji. Tata został zabrany do szpitala przez pogotowie, ponieważ za długo przebywał w zadymieniu. 

W szkole Marcelina spotkała Adama. Spędzali razem każdą wolną chwilę. Przeczesywali puste korytarze oraz dawno nieodwiedzane sale. W jednej z nich znaleźli całą rodzinę pająków. Postanowili zostawić ją w spokoju i poszukać innego miejsca do zabawy. Adam chciał pokazać Marcelinie mapę z kontynentami równie ciekawymi jak Afryka. W sali oznaczonej jako geograficzna niestety niczego już nie było. Tylko kurz  i kolejna rodzina pająków. Idąc korytarzem w kierunku kolejnej sali trafili do szkolnej biblioteki. Chcieli wejść do środka, ale drzwi były zamknięte. Zeszli na parter do dyżurki woźnego, by tam poszukać klucza. W skrzynce oprócz zwykłych ponumerowanych kluczy wisiał jeden inny niż wszystkie. Zamiast karteczki z numerkiem miał przyczepioną małą, wyrzeźbioną w drewnie szyszkę. Dzieciom od razu wpadł  w oko. Postanowiły zabrać go ze sobą, tak na wszelki wypadek. 

Drzwi do biblioteki  otworzyły się z łatwością. Dzieci rozejrzały się po pomieszczeniu, ale żadnej mapy nie znalazły. Ujrzały za to wiele regałów wypełnionych po brzegi przeróżnymi książkami. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Adam zerknął na półkę stojącą tuż przy drzwiach. Znalazł „Alicję w krainie czarów”, co nie było dla niego zbyt trudne, ponieważ jej okładkę znał na pamięć. Sięgnął po nią, a wtedy zza książki wypadła za podłogę drewniana kłódka. Marcelina podniosła ją i przyjrzała się jej dokładnie. I wtedy przypomniała sobie o tajemniczym kluczu z szyszką. Dzieci postanowiły sprawdzić czy klucz i kłódka pasują do siebie. I pasowały. Kłódka otworzyła się, a wtedy Adam i Marcelina usłyszeli zgrzyt otwierających się drzwi. Odwrócili się i zobaczyli otwór pomiędzy regałami prowadzący do lasu. Co to za miejsce? – zapytał chłopiec. Może nie powinniśmy tam wchodzić – powiedziała Marcelina i odsunęła się od drzwi. Adam był zbyt zainteresowany tajemniczym miejscem, żeby tak szybko zrezygnować.  Chciał przejść przez drzwi, więc pociągnął dziewczynkę za rękę i weszli. 

Znaleźli się w przedziwnym miejscu. Przypominało las, ale tylko na pierwszy rzut oka. Zamiast drzew dzieci zauważyły krzewy z owocami. Pachniały bardzo słodko i kusiły ciekawymi kolorami. Adamowi zaczęło burczeć w brzuchu. Nabrał ochoty na tajemnicze owoce. Kiedy wyciągnął rękę, by zerwać coś, co przypominało gruszkę, ale było o wiele większe i na dodatek czerwone Marcelina zatrzymała go i wytłumaczyła mu, że tak nie wolno. Przecież nie wiemy, co to jest i czy w ogóle jest do jedzenia – wytłumaczyła dziewczynka bardzo poważnym tonem. Chłopiec trochę posmutniał, ale w końcu przyznał jej rację. Postanowił, że zacznie myśleć o innych rzeczach żeby zapomnieć o burczeniu w brzuchu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po drodze przyjaciele mijali ogromne kwiaty, drzewa różne od tych, które znali.  Szli ścieżką coraz bardziej oddalając się od biblioteki, gdy nagle droga zaczęła się rozwidlać na lewo i prawo. Adam postanowił sprawdzić, co znajduje się po lewej stronie. Marcelina się zgodziła. Według niej jedna i druga strona mogły być równie niebezpieczne, co ciekawe. 

Był tam piękny las, ale to, co najbardziej  zdziwiło dzieci to gwiazdy unoszące się na niebie. Nic w tym nadzwyczajnego gdyby nie to, że był dzień, a gwiazdy świeciły tak mocno jak nocą. 

Dzieci stały zdziwione i patrzyły w górę przez dłuższą chwilę. Gwiazdy migotały wśród chmur. Niebo wyglądało jak posypane brokatem. Chłopiec i dziewczynka wyciągali ręce w górę z nadzieją, że uda im się dosięgnąć chociaż jedną gwiazdkę. Stawali na paluszkach, podskakiwali. Starali się z całych sił, niestety na próżno. To chyba na nic – stwierdził Adam – są za wysoko. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gdy po pewnym czasie wreszcie odwróciły wzrok ich oczom ukazał się ceglany dom. 

Podeszły do niego, zajrzały do środka przez uchylone drzwi. Wewnątrz nie było  nikogo. Dom wyglądał na opuszczony, było tam wiele pajęczyn, kurz i ogólny nieporządek. Adam zauważył schody prowadzące na piętro. Gdy zrobił krok do przodu Marcela złapała go za rękę. Nie miała ochoty zwiedzać nieznanego miejsca. Nie bój się, chodź – powiedział do niej Adam. Widząc, że Marcelina nie ma odwagi, by ruszyć się z miejsca, poradził jej  by zamknęła oczy i powolutku posuwała się do przodu. W ten sposób udało im się wejść na górę. 

Tam dziewczynka odważyła się otworzyć oczy. Wtedy usłyszała dziwne dźwięki dochodzące z pokoju. Przypominały odgłos cięcia nożyczkami oraz śmiech lub popiskiwanie dziecka. Adam otworzył drzwi i zobaczył siedzącą przy biurku miło wyglądającą dziewczynkę. Podeszli do niej i zapytali o to kim jest. Mam na imię Koralia – odpowiedziała nieznajoma. Zapraszam, możecie tu ze mną powycinać. 

Kiedy Adam uważniej przyjrzał się dziewczynce, poznał w niej swoją koleżankę z przedszkola. Tylko, że ta z przedszkola miała na imię Kornelia. Znam cię - powiedział chłopiec. Dziewczynka spojrzała na niego zawstydzonym wzrokiem. Wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać swoją historię. Mieszkam z rodzicami niedaleko tej szkoły. Mama i tata ciągle się kłócą i bardzo głośno na siebie krzyczą. Prawie codziennie. Gdy tak się dzieje jestem smutna i chowam się w swoim pokoju. Niestety hałasy są nie do wytrzymania, więc zaczęłam wychodzić z domu. Nikt tego nawet nie zauważył. 

Pewnego dnia siedziałam na schodach gdy zaczął padać deszcz. Pobiegłam wtedy do szkoły, żeby nie zmoknąć. Postanowiłam tam zostać tak długo, aż przestanie padać. Trwało to w nieskończoność. Zaczęłam się nudzić. Zawsze gdy nie mam co robić oglądam bajki, ale tu nie było telewizora. Nagle usłyszałam jakieś drapanie po drzwiach. Zobaczyłam za nimi małą myszkę i za nią poszłam. To ona mnie tu przyprowadziła, a potem znikła. Czasem tu przychodzę i się bawię. 

Kiedy dziewczynka skończyła mówić Marcelina pomyślała sobie, że musi być bardzo smutna, skoro jej rodzice tak często się kłócą. Za to Adam ciągle zastanawiał się nad jej imieniem. Aż w końcu zapytał – Dlaczego mówisz, że masz na imię Koralia? Bo mi się tamto po prostu nie podoba. – odpowiedziała stanowczo dziewczynka kończąc w ten sposób kolejne, ewentualne pytania Adama. Wzięła głęboki wdech i ze smutkiem w głosie powiedziała – Kiedyś chciałam pokazać rodzicom ten dom, ale mnie nawet nie posłuchali.

Dzieci uznały, że trzeba jakoś pomóc dziewczynce. Poradzili jej, żeby porozmawiała ze swoimi rodzicami. Żeby powiedziała im, co czuje, gdy się kłócą.

 

Rozdział 3 -  To dopiero początek

 

Minęło kilka dni zanim dzieci wróciły do przedszkola, a tata Marceliny do domu. Wszyscy ciągle mówili o pożarze. W budynku prawie codziennie pojawiała się jakaś nowa ekipa kontrolująca różne pomieszczenia. Mama Marceliny musiała wziąć kilka dni wolnego od pracy, by posprzątać i pozbyć się z mieszkania zapachu dymu. Krzątała się wtedy w zamyśleniu nie zwracając uwagi na swoją córkę. Dzięki temu, bez zastanowienia zgadzała się na częste wizyty Adama. 

Przyjaciele martwili się, bo już od dłuższego czasu nie widzieli Koralii. Nie wiedzieli dlaczego nie przychodzi do przedszkola. Pani też nie wiedziała. Za to przyszła Amelia, która z nikim nie chciała rozmawiać. Siedziała samotnie przy stoliku i całymi dniami wpatrywała się w widok za oknem. Dzieci podchodziły do niej, zagadywały, próbowały zachęcić ją do zabawy, niestety bezskutecznie. Miała smutny wyraz twarzy. Rodzice poinformowali wychowawczynię, o przyczynach takiego zachowania swojej córki. To Amelia wywołała pożar próbując wyprostować sobie włosy. Teraz mama i tata starają się jej pomóc i chodzą z nią na rozmowy z psychologiem.

Po jakimś czasie Marcelina i Adam spotkali w szatni Koralię. Nie mogła z nimi rozmawiać, bo jej mama bardzo się spieszyła po wyjściu z gabinetu pani dyrektor. Jutro przyjdę, wszystko wam opowiem! – krzyknęła dziewczynka wychodząc przez drzwi przedszkola.

Następnego dnia, z samego rana Koralia usiadła na dywanie obok Adama i Marceliny. Opowiedziała im, że odważyła się na rozmowę z rodzicami. Bardzo się przejęli tym, co od niej usłyszeli. Teraz przyjechała do niej babcia, która przez jakiś czas będzie pomagała mamie w pracach domowych. Dzięki temu mama będzie miała więcej czasu na szukanie pracy i skończą się kłótnie z tatą. 

Po obiedzie Adam i Marcelina zauważyli jak Koralia podchodzi do stolika, przy którym siedzi Amelka i zaczyna z nią rozmawiać. Nie usłyszeli o czym dziewczynki rozmawiały, ale z pewnością było to coś, co spowodowało, że na smutnej dotąd twarzy Amelki pojawił się uśmiech.  Przez resztę dnia nie odstępowały się na krok. 

Po południu Marcelina siedziała w swoim pokoju, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi. To Adam razem z Amelią i Koralią przyszli, by zaprosić ją do zabawy w szkolnej bibliotece. Mama zgodziła się i przyjaciele najszybciej jak tylko umieli pobiegli, by pokazać nowej koleżance zaczarowaną krainę. Dziewczynka, która jako pierwsza odkryła to miejsce powiedziała: Wy jeszcze tego nie wiecie, ale tutaj spełniają się najskrytsze marzenia…

 

                                                                    

Bajeczna księga

Zapraszamy nauczycieli, dzieci i rodziców z całej Polski, aby przyłączyli się do projektu czytelniczego BAJECZNA KSIĘGA, którego ambasadorką jest Ewa Stadtmüller. Wystarczy zeszyt bez liniatury, kredki, długopis, twórcze przedszkolaki i chętni do współpracy rodzice.


Strona projektu


Zobacz wszystkie wpisy
od Joanna Lisek



Wyślij wiadomość
do Joanna Lisek

Kartka z kalendarza


Wiemy jak cenny jest Twój czas, dlatego co miesiąc otrzymujesz od nas komplet gotowych materiałów, które pomogą Ci przygotowywać się do zajęć – szybko, łatwo i przyjemnie!

bliżej MAX nowość

Nieograniczony dostęp do scenariuszy, filmów oraz piosenek. Bliżej MAX łączy wszystkie nasze usługi w jeden wygodny i tani abonament! Subskrybując bliżej MAX, otrzymujesz także 10 pobrań, które możesz użyć do dowolnych pomocy dydaktycznych ze strony www.blizejprzedszkola.pl 


Komentarze

Wyślij wiadomość do Joanna Lisek

Bądź jeszcze BLIŻEJ

Zapisując się na nasz newsletter otrzymasz na swoją skrzynkę mailową pomysły i inspiracje na zajęcia z przedszkolakami oraz informacje o nowych publikacjach, szkoleniach, a także… wyjątkowych promocjach!
Zapisz się!
16. edycja FORUM | Kraków | 25-26 kwietnia 2024 zapisz się