Kategorie
Polecane
bliżej MAX nowość
Nieograniczony dostęp do scenariuszy, filmów oraz piosenek. Bliżej MAX łączy wszystkie nasze usługi w jeden wygodny i tani abonament! Subskrybując bliżej MAX, otrzymujesz dodatkowo plany tygodniowe, atrakcyjne zestawy pomocy, a także 10 pobrań, które możesz użyć do dowolnych pomocy dydaktycznych ze strony www.blizejprzedszkola.pl
Numery
Grudzień 2024
nr 12.279/2024 - materiały na styczeń Listopad 2024
nr 11.278/2024 - materiały na grudzień Październik 2024
nr 10.277/2024 - materiały na listopad Wrzesień 2024
nr 9.276/2024 - materiały na październik Lipiec-sierpień 2024
nr 7-8.274-275/2024 - materiały na cały rok Czerwiec 2024
nr 6.273/2024 - materiały na wrzesień Maj 2024
nr 5.272/2024 - materiały na czerwiec Kwiecień 2024
nr 4.271/2024 - materiały na maj Marzec 2024
nr 3.270/2024 - materiały na kwiecień Luty 2024
nr 2.269/2024 - materiały na marzec Styczeń 2024
nr 01.268/2024 - materiały na luty Grudzień 2023
nr 12.267/2023 - materiały na styczeń
nr 12.279/2024 - materiały na styczeń Listopad 2024
nr 11.278/2024 - materiały na grudzień Październik 2024
nr 10.277/2024 - materiały na listopad Wrzesień 2024
nr 9.276/2024 - materiały na październik Lipiec-sierpień 2024
nr 7-8.274-275/2024 - materiały na cały rok Czerwiec 2024
nr 6.273/2024 - materiały na wrzesień Maj 2024
nr 5.272/2024 - materiały na czerwiec Kwiecień 2024
nr 4.271/2024 - materiały na maj Marzec 2024
nr 3.270/2024 - materiały na kwiecień Luty 2024
nr 2.269/2024 - materiały na marzec Styczeń 2024
nr 01.268/2024 - materiały na luty Grudzień 2023
nr 12.267/2023 - materiały na styczeń
Zobacz również
Kartka z kalendarza
Wiemy jak cenny jest Twój czas, dlatego co miesiąc otrzymujesz od nas komplet gotowych materiałów, które pomogą Ci przygotowywać się do zajęć – szybko, łatwo i przyjemnie!
informacje o pliku
Typ:
pdf
Wielkość: 413.09 kb
Stron: 5
Id: 3948
Wielkość: 413.09 kb
Stron: 5
Id: 3948
Edukacja elitarna? – nie, dziękujemy
Jan Fazlagić
Luty 2014
Od dłuższego już czasu debaty o jakości edukacji koncentrują się wokół różnego rodzaju rankingów i porównań. W języku potocznym słowo „konkurencyjność” już nie ogranicza się wyłącznie do „biznesu” i gospodarki, lecz zaczyna być poszerzane na pojedynczego człowieka – nawet człowieka w wieku przedszko... więcej
Pobierz
Ten plik można kupić za pomocą przelewu (3.99 PLN brutto) lub za pomocą pobrań dołączanych do miesięcznika BLIŻEJ PRZEDSZKOLA lub usługi bliżej MAX.
Od dłuższego już czasu debaty o jakości edukacji koncentrują się wokół różnego rodzaju rankingów i porównań. W języku potocznym słowo „konkurencyjność” już nie ogranicza się wyłącznie do „biznesu” i gospodarki, lecz zaczyna być poszerzane na pojedynczego człowieka – nawet człowieka w wieku przedszko... więcej
Ten plik można kupić za pomocą przelewu (3.99 PLN brutto) lub za pomocą pobrań dołączanych do miesięcznika BLIŻEJ PRZEDSZKOLA lub usługi bliżej MAX.
W artykule poruszono szereg zagadnień dotyczących systemu edukacji, w tym edukacji przedszkolnej w kontekście jej powszechności (lub jej braku). Autor omawia m.in. problem presji na „konkurencyjność”, dostępu do edukacji na dobrym poziomie, czynników wpływających na siłę emocji dotyczących debaty nad edukacją (rozwój klasy średniej; brak wiedzy na temat tego, jak funkcjonuje i na czym polega edukacja i wychowanie; brak egzekwowania od szkół, przedszkoli i placówek oświatowych profesjonalizmu). Autor odpowiada także m.in. na pytanie dlaczego w interesie klasy średniej leży zachowanie spójności w społeczeństwie, a także omawia problem stygmatyzacji w edukacji.
Od dłuższego już czasu debaty o jakości edukacji koncentrują się wokół różnego rodzaju rankingów i porównań. W języku potocznym słowo „konkurencyjność” już nie ogranicza się wyłącznie do „biznesu” i gospodarki, lecz zaczyna być poszerzane na pojedynczego człowieka – nawet człowieka w wieku przedszkolnym. Jakie są źródła presji na „konkurencyjność”? Prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem, jaki pcha rodziców w kierunku zwiększania szans edukacyjnych swoich dzieci, jest przekonanie o tym, że lepsze wykształcenie daje wyższe płace. I w istocie tak było (z historycznego punktu widzenia). W 2006 roku według amerykańskiego Departamentu Pracy ci, którzy chodzili do szkoły średniej, ale nie uzyskali matury, zarabiali przeciętnie 419 dolarów tygodniowo. Suma ta wzrastała do 595 dolarów, jeśli mieli maturę, do 1039 dolarów, jeśli ukończyli pierwszy stopień college’u, i do przeszło 1200 dolarów, jeśli uzyskali wyższy stopień naukowy. Trzeba jednak pamiętać, że są to dane historyczne i „premia za wykształcenie formalne” w społeczeństwach zachodnich spada. Tym bardziej należy z ostrożnością podchodzić do kwestii „inwestowania w edukację mojego dziecka” w takim znaczeniu jak obecnie. Dzisiaj ważniejsze od przekazywania wiedzy o świecie jest kształtowanie w dzieciach deficytowych nawyków, takich jak skłonność do interakcji z drugim człowiekiem (gdy się spędza 12 godzin online, to naprawdę staje się dużym wyzwaniem!), wytrwałość, rzetelność, słowność, etyka pracy, dyskrecja. Jak więc wygląda dzisiaj nasza „konkurencyjna” edukacja? Studenci uczą się po to, aby być „konkurencyjnymi” na rynku pracy. Gimnazjaliści i licealiści konkurują o dobre stopnie. Przedszkolaki mają, zgodnie z wolą wielu rodziców, być bardziej konkurencyjne w życiu dorosłym. W Polsce i innych krajach wielu rodziców z klasy średniej uważa, że edukacja jest sposobem na awans w strukturze społecznej, a także na utrzymanie statusu społecznego (generalizując nieco i upraszczając: klasa średnia boi się degradacji społecznej i zarazem marzy o awansie – swoim i swoich dzieci – do klasy wyższej). Ta ambicja napędza z kolei dążenie klasy średniej do poszukiwania jak najlepszej oferty edukacyjnej dla dziecka. Wszystko musi być „rozwijające” – wakacje na koniach z angielskim i judo, kurs rozwijania inteligencji wielorakich, kurs tańca i kuchni latynoskiej w jednym (żeby było bardziej „lansersko”), zwiedzanie zamku, muzeum. Podobną rolę w tym taśmociągu ku karierze ma pełnić przedszkole: trzeba je zorganizować jak proces biznesowy w firmie: podzielić na jednostki, wynająć ekspertów i rozwiązać „problem”. Mania konkurowania opanowała zarówno uczniów, rodziców, jak i urzędników oświatowych. I nagle w ostatnich dniach dowiedzieliśmy się, że zajęcia dodatkowe oferowane w przedszkolach po to, aby zwiększyć „konkurencyjność” przyszłych uczniów i studentów, a dzisiejszych przedszkolaków, są... szkodliwe (vide: zajęcia w przedszkolach za 1 zł). W całej Polsce słyszeliśmy głosy wzburzenia. Czy takie podejście do problemu nierówności dochodowych w polskim społeczeństwie to rzeczywiście „równanie w dół”?
Od dłuższego już czasu debaty o jakości edukacji koncentrują się wokół różnego rodzaju rankingów i porównań. W języku potocznym słowo „konkurencyjność” już nie ogranicza się wyłącznie do „biznesu” i gospodarki, lecz zaczyna być poszerzane na pojedynczego człowieka – nawet człowieka w wieku przedszkolnym. Jakie są źródła presji na „konkurencyjność”? Prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem, jaki pcha rodziców w kierunku zwiększania szans edukacyjnych swoich dzieci, jest przekonanie o tym, że lepsze wykształcenie daje wyższe płace. I w istocie tak było (z historycznego punktu widzenia). W 2006 roku według amerykańskiego Departamentu Pracy ci, którzy chodzili do szkoły średniej, ale nie uzyskali matury, zarabiali przeciętnie 419 dolarów tygodniowo. Suma ta wzrastała do 595 dolarów, jeśli mieli maturę, do 1039 dolarów, jeśli ukończyli pierwszy stopień college’u, i do przeszło 1200 dolarów, jeśli uzyskali wyższy stopień naukowy. Trzeba jednak pamiętać, że są to dane historyczne i „premia za wykształcenie formalne” w społeczeństwach zachodnich spada. Tym bardziej należy z ostrożnością podchodzić do kwestii „inwestowania w edukację mojego dziecka” w takim znaczeniu jak obecnie. Dzisiaj ważniejsze od przekazywania wiedzy o świecie jest kształtowanie w dzieciach deficytowych nawyków, takich jak skłonność do interakcji z drugim człowiekiem (gdy się spędza 12 godzin online, to naprawdę staje się dużym wyzwaniem!), wytrwałość, rzetelność, słowność, etyka pracy, dyskrecja. Jak więc wygląda dzisiaj nasza „konkurencyjna” edukacja? Studenci uczą się po to, aby być „konkurencyjnymi” na rynku pracy. Gimnazjaliści i licealiści konkurują o dobre stopnie. Przedszkolaki mają, zgodnie z wolą wielu rodziców, być bardziej konkurencyjne w życiu dorosłym. W Polsce i innych krajach wielu rodziców z klasy średniej uważa, że edukacja jest sposobem na awans w strukturze społecznej, a także na utrzymanie statusu społecznego (generalizując nieco i upraszczając: klasa średnia boi się degradacji społecznej i zarazem marzy o awansie – swoim i swoich dzieci – do klasy wyższej). Ta ambicja napędza z kolei dążenie klasy średniej do poszukiwania jak najlepszej oferty edukacyjnej dla dziecka. Wszystko musi być „rozwijające” – wakacje na koniach z angielskim i judo, kurs rozwijania inteligencji wielorakich, kurs tańca i kuchni latynoskiej w jednym (żeby było bardziej „lansersko”), zwiedzanie zamku, muzeum. Podobną rolę w tym taśmociągu ku karierze ma pełnić przedszkole: trzeba je zorganizować jak proces biznesowy w firmie: podzielić na jednostki, wynająć ekspertów i rozwiązać „problem”. Mania konkurowania opanowała zarówno uczniów, rodziców, jak i urzędników oświatowych. I nagle w ostatnich dniach dowiedzieliśmy się, że zajęcia dodatkowe oferowane w przedszkolach po to, aby zwiększyć „konkurencyjność” przyszłych uczniów i studentów, a dzisiejszych przedszkolaków, są... szkodliwe (vide: zajęcia w przedszkolach za 1 zł). W całej Polsce słyszeliśmy głosy wzburzenia. Czy takie podejście do problemu nierówności dochodowych w polskim społeczeństwie to rzeczywiście „równanie w dół”?